Z racji mojej pracy mam do czynienia z na co dzień z tematem ekologicznej żywności. W rozmowach, kiedy już wypłynie temat czym się zajmuję, zazwyczaj pada wtedy pytanie, „czy ekologiczna żywność do oszustwo i naciąganie”. Odpowiadam więc, zbiorowo (i od dziś będę odsyłać rozmówców do tej notki na blogu). Czy warto kupować ekologiczną żywność?
Na początku zaznaczam, że nie pracuję dla żadnej firmy produkującej żywność ekologiczną ani dla jednostek certyfikujących. Wtedy to już w ogóle by mi nikt nie uwierzył:)
Czy ekologiczna żywność to ściema?
Nie, ekologiczna żywność jest najzupełniej prawdziwa. Nie zmyślona, nie wymyślona przez specjalistów do spraw marketingu. Oni głowią się, owszem, jak ją opakować, zaprezentować i w końcu – sprzedać. Ale to, czy dany produkt będzie miał certyfikat ekologiczny decyduje się dużo wcześniej niż trafia on na stoły marketingowców, a ostatecznie na sklepowe półki. Żywność ekologiczna oznacza, że dany produkt został wytworzony w odpowiednich warunkach, czyli bez pestycydów, chemii, antybiotyków i syfów. Wiem, że słyszałeś, że „wujek kolegi pracował kiedyś przy eko-żywności i to taki sam syf jak reszta tylko droższy”. Ja mogę napisać tyle: certyfikacja wymaga szeregu badań, kontroli i męczącej papierologii dla producenta, więc nikt niezdecydowany nie będzie miał ochoty się w to bawić w imię rzekomo większych zysków. I tu przechodzimy do kolejnego punktu:
„Żywność ekologiczna jest po to, żeby firmy zarabiały. A ja mam przepłacać.”
Do przepłacania jeszcze wrócimy, ale porozmawiajmy o zarobkach. Każda forma produkująca produkty konwencjonalne, używająca metod masowej produkcji, wypełniaczy, chemikaliów, nawozów sztucznych i wątpliwej jakości produktów nieznanego pochodzenia będzie zarabiała więcej niż dowolna firma produkująca żywność certyfikowaną. Taka jest prawda. Wysoka cena nie wynika (przynajmniej nie w znacznym stopniu) z pazerności producenta czy sprzedawcy. Wynika z wysokich kosztów produktów i produkcji. A dlaczego warto jednak „przepłacać”?
„Nie będę płacił dwa razy więcej za jakiś znaczek”
To nie płać. Ja też nie kupuję wszystkiego tylko bio. W Polsce niestety nadal jest to trudne i wymaga sporo wysiłku, żeby skomponować cały koszyk zakupów BIO. Ja przyznam szczerze, mimo całej mojej „wysokiej świadomości” nie mam na to czasu, a nie mam też tyle kasy, żeby kupować bez przemyślenia i porównywania cen. ALE (i to jest ważne ALE) zachęcam do refleksji i większej staranności w wyborze produktów. To, co zawsze staram się wybierać w jakości BIO to:
- jajka – względy etyczne, smakowe i zdrowotne. Lubię jajka, które nie smakują mączką rybną.
- mięso – mięso z supermarketów nie nadaje się do jedzenia. Piszę to z pełną świadomością swoich słów. Wybieram albo ekologiczne, albo ze sprawdzonych gospodarstw, które mają papiery na to, że kurczaki i inne indyki nie były szprycowane antybiotykami i sterydami jak paker -amator z osiedlowej siłowni.
- kosmetyki – cenowo konkurencyjne, jakościowo nieporównywalnie lepsze
- soję – bo wolę bez GMO
- superfoods – czyli naturalne suplementy, szczególnie te z Azji.
Skąd na to kasa i czas?
Kasy zawsze za mało, czasu jeszcze mniej. Niestety, jeśli przywykłej do parówek „za dwanaściedziewiędziesiątdziewięć” za kilogram to nie ma o czym rozmawiać. Osobiście polecam:
- robić mniejsze zakupy (tak, wiem, rodzice nastolatków zabiją mnie śmiechem)
- starannie wybierać produkty, czytać etykiety
- zaprzyjaźnić się z jakimś sklepem internetowym ze „zdrową żywnością” i raz na jakiś czas zrobić porządne zakupy produktów, które dobrze się przechowują. Sprawdźcie, że cena produktów ekologicznych w Almie czy Piotrze i Pawle to nie jest wyznacznik cen całego rynku. Ale jeśli marzysz o eko-parówkach za „12.99 za kg” to niestety nic się nie da zrobić
Ekologiczna żywność w alergii pokarmowej
I tutaj dochodzimy do sedna – dlaczego mając alergię pokarmową warto kupować żywność ekologiczną? Przeczytacie tutaj.